Od jakiegoś już czasu w Polsce panuje moda na "rower". Pokłosiem tego są rosnące jak grzyby po deszczu publiczne wypożyczalnie rowerów. Większość polskich miast stara się łatać przy ich pomocy "dziury" w miejskim systemie komunikacji, co oczywiści się chwali. Niemniej, gdy przeczytałem o wypożyczalni, która powstała właśnie w Tokio, uświadomiłem sobie jak dalece jesteśmy zacofani w tej dziedzinie. Otóż, japońska firma Sanyo uruchomiła właśnie dwie pierwsze wypożyczalnie swych rowerów Eneloop. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że są to rowery hybrydowe, a wypożyczalnie należało by raczej określić mianem "stacji prądowych", do tego w pełni zasilanych energia słoneczną.

Jak to wszystko działa? Już spieszę z wyjaśnieniami. Otóż Eneloop'y posiadają silniczek elektryczny o mocy 250W, który wspomaga nasze pedałowanie. Czyni to ze zmienną siłą w zależności od tego czy jedziemy po płaskim czy pod górę, zaś gdy zjeżdżamy, używając hamulca możemy podładować akumulatory. Niestety to urządzenie to jeszcze nie perpetuum mobile, dlatego wymaga ładowania. I tu właśnie do akcji wkraczają nowo powstałe stacje. Posiadają one panele słoneczne, mogące wyprodukować energię elektryczną o mocy 36 210W, co w zupełności wystarcza do naładowania rowerów i oświetlenia stacji w nocy. Każda wypożyczalnia może ładować 40 rowerów, zaś ewentualna pozostała energia przechowywana jest w bateriach lit-ion.

Czy w przyszłości sieć tego typu wypożyczalni zastąpi miejska komunikację? Raczej nie, ale z pewnością znacząco ją odciąży. Na dzień dzisiejszy nasuwa mi się natomiast jedna wątpliwość. Rower Eneloop kosztuje ok 2000$. Oczywiście wierzę w uczciwości Japończyków, ale z drugiej strony jestem ciekaw ile ze 100 rowerów dostarczonych przez Sanyo przetrwa pierwszy miesiąc.

źródło: sanyo.com

P.S: Zapraszamy do lektury innych artykułów poświęconych transportowi rowerowemu:

klik!

klik!

klik!