Już na dzień dobry pojedziemy ostro po bandzie. Przyjmijmy założenie, że człowiek wylądował na marsie (a co!). Astronauta wysiada z kapsuły, stawia pierwszy krok, wygłasza patetyczną formułkę, wbija flagę swojego kraju i... no właśnie co dalej. Należało by przystąpić do eksploracji, tylko gdzie iść. Z przyczyn oczywistych użycie kompasu (brak silnego pola magnetycznego) bądź GPS (brak satelitów) nie wchodzi w rachubę. Na szczęście w tej podbramkowej sytuacji odkrywca czerwonej planety znajdzie pomoc w urządzeniu z 1731 r.

[caption id="attachment_8796" align="aligncenter" width="550" caption="sekstant - najlepszy przyjaciel XVIII-wiecznego żeglarza"][/caption]

Jak mówi porzekadło - najprostsze pomysły są najlepsze, tylko najpierw trzeba na nie wpaść. Tym razem udało się to Richardowi Speck'owi, założycielowi firmy Micro-Space. Wykorzystał on, do stworzenia uniwersalnego systemu nawigacji, osiemnastowieczny przyrząd, używany przez marynarzy (sekstant).

[caption id="attachment_8797" align="aligncenter" width="525" caption=""marsonauta" w akcji"][/caption]

Urządzenie Micro-Space posiada 4 kamery, umieszczone na hełmie astronauty i skierowane w 4 strony świata. Namierzają one i śledzą ruch dowolnych dwóch ciał niebieskich. Zaś na podstawie odczytów z kamery, komputer umieszczony w hełmie oblicza położenie z dokładnością do 400m i wyświetla je przed oczyma astronauty. Jak mówi sam twórca, piękno tego systemu polega na tym, że nie potrzebuje on żadnych satelitów czy danych zewnętrznych. Nic tylko hełmy na głowy i ruszać w nieznane.

źródło: popsci

PS: Inne newsy z przestrzeni kosmicznej

Trzydziestometrowy teleskop powstaje na Hawajach

Pierwszy port kosmiczny

Biopaliwo z kosmicznej jatrofy

Polski robot marsjański