pavcio83

 

Od małego uwielbiałem bazgrać po zeszytach mojego ojca, tworząc odważne i dosyć ekscentryczne wizje przyszłości transportu publicznego (no i wszechświatów równoległych). Do dziś trzymam gdzieś w archiwum nieco koślawy rysunek, portretujący ludzi przyszłości, śmigających w przestworzach latającymi krowami z doczepionym żaglem. Clue tego pomysłu krył się jednak w silniku odrzutowym, napędzanym na krowie łajno, podłączonym bezpośrednio do trzewi biednego stworzenia. Te ekotechnologiczne pasożytnictwo na całe szczęście szybko mi przeszło i zamieniło się w prostolinijną pasję motoryzacyjną...

Dziś rano, tę zamierzchłą historię wydobył mi z pamięci projekt Renault Zep'Lin. Sylwetkę tego cudeńka dominuje gigantyczny żagiel, z centralną wypukłością, tworzącą wewnętrzną komorę powietrzną. Dołączony jest do niego elastyczny ster, w formie wielkiego, plastikowego skrzydła, przedłużonego o małe śmigło, które razem odpowiadają za wszystkie manewry w powietrzu. W dolnej części znajduje się część pasażerska, zawieszona pod żaglem, a wyglądem przypominająca czoło samolotu (bądź tułów krowy, jak kto woli). Całość porusza się dzięki rozległym panelom słonecznym, umieszczonym na płaszczyźnie żagla, generującym energię podczas trwania całego lotu.

Trudno uwierzyć, ale Zep'Lin powstał w stajni projektów Renault, odpowiedzialnej za konstrukcję przełomowego prototypu elektrycznego auta. Widać tu jednak wszystko poza samochodem - zeppelina, żaglówkę i deskę do windsurfingu. Brak mu nawet kół, choć twórca projektu twierdzi, że Zep'Lin może lądować dosłownie wszędzie. Za tą misterną koncepcją stoi młodziutki Damien Grossemy, utalentowany projektant Renault i student francuskiej International School of Design, którego dotychczasowe projekty orbitowały raczej wokół bardziej konwencjonalnych zagadnień. W każdym bądź razie nie od dziś wiadomo, że przyszłość gatunku ludziego kryje się w przestworzach.