Chciałbym się dziś podzielić ideą, którą zasłyszałem na jednym z filmów z ted.com. Alex Tabarrok - człowiek występujący na filmie - przekonuje, że jak jest źle to tak naprawdę jest dobrze. No i jak mu nie wierzyć. Śpieszę z tłumaczeniem..
Na początku XX wieku świat był pełen barier, murów, blokad i wrogiego nastawienia. Narody kompletnie nie chciały czerpać z siebie nawzajem. Jedni stali z boku, inni niszczyli co się dało. Technologia i rozwój odbywały się tylko i wyłącznie w obrębie nieprzekraczalnych granic. Kraj, który wyrósł na światową potęgę skupiał sukcesywnie największe umysły z całego świata. Emigracja do Stanów sprawiła, że w tym kraju powstało skupisko najlepszych i najodważniejszych naukowców i myślicieli. Tak rozpoczął się rozwój i wzrost, którego żaden ekonomista nie przewidział. Mijały lata dziewięćdziesiąte. W pewnym momencie granice zostały zburzone. Globalny handel zaczął rosnąć na potęgę, wiedza i odkrycia techniczne przepływały swobodnie z kraju do kraju. I stało się dobro..
Co z tego wszystkiego wynika? Jeden pomysł, jeden świat, jeden rynek. Duży rynek sprawia, że towar rozchodzi się w ilościach masowych. Wraz z potrzebą i ograniczeniami otrzymujemy ostry bodziec do rozwoju i rozwiązania problemu. Wysoka cena ropy.. proszę bardzo.. trzeba znaleźć rozwiązanie: auta na prąd, bio paliwa, nowoczesne silniki. Problemy z prądem: nowoczesne elektronie, energia odnawialna. Zanieczyszczenie środowiska: czysta produkcja, zamiana surowców.
To przykłady prosto z życia, ale nie najmocniejsze. Co powiecie na raka. Jeśli nagle firma farmaceutyczna dostrzeże masowe ilości potencjalnych klientów, których stać na lek, to co się wydarzy? Zrobi wszystko, aby wejść na ten rynek jako pierwsza i znaleźć produkt, który zaspokoi potrzeby. Na dzień dzisiejszy co lepiej jest sprzedawać: tabletkę na grypę czy tabletkę na ospę? Produkcja kosztuje relatywnie tyle samo. R&D dla dowolnego leku kosztuje podobnie. Czyli podstawowym kryterium wyboru gdzie skierować swoje siły jest potencjalny zysk.
Jeśli uda się sprawić, lub dojdzie do tego samoistnie - organicznie, że duża część świata stanie się zamożna i będzie potrzebowała konsumować, to każda potrzeba będzie zaspokajana w błyskawicznym tempie. Jeśli 10% wszystkich ludzi na świecie będzie potrzebowało auta na prąd to mamy naprawdę dużą liczbę potencjalnych klientów. Dziś połowy populacji nie stać na kupowanie wielu produktów. Dziś nie opłaca się ich produkować.
W interesie świata jest stworzenie otwartego dostępu do wiedzy. Niech Indie dadzą nam nowego Einsteina. Niech Afryka zrodzi nam nowego Hawkinga. Kandydaci na te stanowiska mają dziś problemy z utrzymaniem się w swoim kraju. Bogacenie się społeczeństw jest w naszym interesie. Tworzące się rynki sprawią, że wszyscy dostaniemy więcej i będziemy dostawać szybciej. Globalne zapotrzebowaniem stanie się podstawą nowej ekonomii. Jeśli zaspokoimy masowe potrzeby: każdy będzie miał dom, auto, świetną pracę i oszczędności to będziemy mogli przystąpić do zaspakajania bardziej wyrafinowanych gustów.