Od 3 lat, rok rocznie, mniej więcej pod koniec marca, świat na godzinę dobrowolnie pogrąża się w ciemności. Wszystko to by choć przez chwilę dać wytchnienie utrudzonej matce naturze. Szczytne idee przyświecają akcji Earth Hour (EH). Niestety historia już nieraz pokazywała jak działanie, jedynie w imię idei może być zgubne. Czynienie czegokolwiek z pobudek czysto ideologicznych, z wyłączeniem logiki i prostego rachunku zysków i strat, prowadzi wprost do ortodoksji, która sama w sobie działa destrukcyjnie.

Ale do rzeczy! Na początek zobaczmy czym chwalą się przed nami zwolennicy EH. W rekordowej jak dotychczas edycji 2009 udział wzięło 4088 miast z 88 krajów. Z jakim efektem? Tego już niestety nie dowiemy się z oficjalnej strony akcji. Oprzeć muszę się na nieoficjalnych wyliczeniach. Z raportów przedstawionych przez niektórych uczestników akcji wiemy, że np. kanadyjska prowincja Ontario zanotowała spadek zużycia energii o 6%,  miasto Toronto 15.1%, a Szwecja, jako kraj, 2.1%. Nie są to może wyniki imponujące ale od czegoś trzeba zacząć. Jest jednak jeden aspekt, o którym mniej się mówi - zmniejszenie zużycia energii to nie to samo co zmniejszenie jej produkcji. Przecież żaden szanujący się kraj nie pozwoli sobie na wyłączenie elektrowni, choćby na godzinę - koszty takiej operacji byłyby niebotyczne. Tak więc, realne efekty akcji EH - emisja CO2 -0%, rachunek za energię elektryczną uczestników ok. -10% ( za jeden dzień, co w skali miesiąca nie wygląda imponująco ). Dobrze, ale pierwszy lepszy napotkany aktywista WWF, na tego typu zarzuty odpowie tekstem "Przecież to głownie akcja edukacyjna!". W porządku. Zastanawia mnie tylko, czy edukacja ta nie przynosi czasem efektu odwrotnego od zamierzonego. Czy wyłączenie światła na godzinę w ciągu roku nie usypia naszej czujności? Czy robiąc to, nie dajemy sobie fałszywego poczucia spełnienia ekologicznego obowiązku? Pewnie zabrzmi to trywialnie, ale ekologicznym nie wystarczy być od święta. Jeżeli chcemy na prawdę pomóc sobie i planecie, należy pracować nad zrównoważonym rozwojem codziennie. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego władze, zarówno na szczeblu centralnym, jak i niższych, tak chętnie biorą udział w EH? Bo jest to dla nich idealna akcja propagandowa. Wiele słów, a niewiele zrobione. Następnym razem gdy dziennikarze wyciągną zarzut o brak dbałość o środowisko, będzie można odpowiedzieć - przecież gasiliśmy światło.

Na koniec nie będzie apelu. Jeżeli chcecie, gaście światło, jeżeli nie to nie. Proszę tylko, aby każde działanie przemyśleć, przeanalizować wszystkie za i przeciw, i nie popadać w samozachwyt z powodu spędzenia o świecach 60 minut.