Autor: Marek Wielgo Źródło: Gazeta
Czy roczny koszt ogrzewania domu może być taki sam jak mieszkania w bloku przez miesiąc? Małżeństwo architektów z Wrocławia postanowiło to sprawdzić empirycznie. W podwrocławskim Smolcu budują dom, którego projekt - jak zapewniają Ludwika Juchniewicz-Lipińska i jej mąż Miłosz Lipiński - uzyskał aprobatę niemieckiego Instytutu Domów Pasywnych z Darmstadt. To właśnie za naszą zachodnią granicą 18 lat temu powstała idea budowy superenergooszczędnych domów zwanych pasywnymi. Taki dom nie potrzebuje tradycyjnego ogrzewania (pieców czy kaloryferów). Tę funkcję przejmuje instalacja wentylacyjna (czasem grzejniki są instalowane w łazience). Jest to możliwe dlatego, że roczne zapotrzebowanie na energię cieplną nie przekracza 15 kWh (kilowatogodzin) na m kw. Dla porównania, tyle ciepła powstaje wskutek spalenia ok. 1,5 litra oleju opałowego lub 1,5 metra sześciennego gazu. W polskich domach, szczególnie tych starszych, zużywamy go przeciętnie nawet kilkanaście razy więcej. - W naszym domu wskaźnik zapotrzebowania na energię cieplną do ogrzewania w standardowym sezonie grzewczym wyniesie 13,7 kWh na m kw. rocznie. Przy obecnych cenach energii koszt ogrzewania wyniesie więc ok. 400 zł - ocenia Miłosz Lipiński. Ale czy tak będzie? To się okaże dopiero w praniu, czyli gdy dom będzie gotowy. - Obecnie prowadzone są prace wykończeniowe we wnętrzu oraz montaż instalacji elektrycznej i solarnej - opowiada Ludwika Juchniewicz-Lipińska. - Zgodnie z założeniami pomyślnie przebiegła też próba ciśnieniowa. Następnym krokiem będzie podłączenie systemu rekuperacji. Wyjaśnijmy, że próba ciśnieniowa ma wykazać, czy w budynku nie ma nieszczelności. Brzmi to wszystko w sposób bardzo skomplikowany i takie jest w rzeczywistości, bo do budowy domu pasywnego stosowane są specjalne technologie i materiały. Wiele z nich jest jeszcze w naszym kraju niedostępnych. Podstawa to bardzo gruba - ponad trzydziestocentymetrowa - i szczelna warstwa izolacji. Z tym w naszym kraju nie ma problemu. Lipińscy użyli do ocieplenia swojego domu srebrnoszarego styropianu Platinium Termo Organiki. Płyty tego styropianu są uszlachetnione kompozycją grafitu, który poprawia właściwości izolacyjne. - Poza tym system wentylacji, który pozwala na wymianę zużytego powietrza z wnętrza domu bez utraty ciepła. Jest to możliwe dzięki specjalnej konstrukcji, której centralny element stanowi wymiennik ciepła - wyjaśnia Miłosz Lipiński. - Do tego budynek pasywny ma okna, które pozwalają na przenikanie ciepła z promieni słonecznych do wnętrza domu i nie pozwalają uciec ciepłu na zewnątrz. W ciągu najbliższych dwóch lat "Lipińscy Dom Pasywny 1" będzie obiektem pokazowym, a równocześnie swego rodzaju poligonem doświadczalnym, na którym mają być testowane i prezentowane najnowsze technologie i materiały energooszczędne. W przedsięwzięciu uczestniczy bowiem Instytut Budynków Pasywnych przy Narodowej Agencji Poszanowania Energii oraz kilka firm, m.in. wspomniane Termo Organika oraz BASF. - Dom pasywny jest jeszcze zbyt drogi, aby go promować wśród przeciętnych Kowalskich w naszym kraju. Ale za kilka lat sytuacja może się zmienić - mówi Miłosz Lipiński. - Tak było w Niemczech, gdzie jeszcze na początku roku 2000 domy pasywne budowali pasjonaci energooszczędności. Były one bowiem o 40 proc. droższe od zwykłych. Teraz za Odrą powstają tysiące domów pasywnych, a różnica kosztów stopniała do 10-15 proc. Sęk w tym, że w Niemczech powstał już przemysł na użytek budownictwa pasywnego. Odbywają się nawet targi, na których firmy prezentują swoje technologie, materiały i urządzenia. U nas wielu z nich nie ma, więc trzeba byłoby je sprowadzać, co dodatkowo podnosi koszt inwestycji. Lipińscy policzyli, że budowa ich domu pasywnego o powierzchni 155 m kw. pochłonie ok. 350 tys. zł. Dom o takiej samej powierzchni, ale energooszczędny (37 kWh na m kw. rocznie), kosztowałby 290 tys. zł, zaś zwykły dom (90 kWh na m kw. rocznie, czyli spełniający obowiązujące w Polsce normy) - 253 tys. zł. - W naszych warunkach, biorąc pod uwagę koszty budowy w relacji do oszczędności, bardziej opłaca się budować domy energooszczędne - przyznaje Miłosz Lipiński. - Jednak za kilka lat, jeśli wzrosną ceny energii, a koszty materiałów spadną, także u nas domy pasywne mogą stać się normą - dodaje.