Nareszcie! Ludzkość która lata w kosmos i klonuje zwierzęta wpadała na pomysł jak bezboleśnie pobierać krew. Co ciekawe pomysł ten można powiedzieć latał nad nami i uprzykrzał nam życie już od stuleci.
Komary - bo o nich tutaj mowa posiadają niezwykłą zdolność wysysania z nas krwi w sposób niepostrzeżony. O ubytkach w tkance łącznej świadczą dopiero późniejsze bąble i swędzenie, jednak podczas samego ukłucia nic nie czujemy. Jest tak dzięki kilku specyficznym przystosowaniom komara, które postanowił skopiować profesor Seiji Aoyagi z Osaka's Kansai University.
Kluczowa sprawa to sposób w jaki komar wkłuwa się w nasze ciało. Jego narząd ssący ukryty jest między parą szczęk o postrzępionej powierzchni, które torują mu drogę do naszego drogocennego osocza. Paradoksalnie właśnie te nierówności sprawiają, że podczas ugryzienia naruszonych zostaje bardzo mało nerwów.
Kolejna sprawa to wibracje w jakie wprawia swoje szczęki i kłujkę komar podczas ugryzienia. Ułatwia to płynne umieszczenie i późniejsze wyjęcie aparatu ssącego z ciała ofiary.
Właśnie te pomysły kopiuje prof. Aoyagi. Jego nowoczesna igła posiada specjalną, postrzępioną otoczkę i wibruje z częstotliwością 15 Hz. Testy kliniczne wykazały jednak, że o ile ból podczas zastrzyku jest istotnie o wiele mniejszy, o tyle późniejszy dyskomfort trwa dłużej (w sumie zupełnie jak w przypadku ugryzień komarów). Badacze są jednak dobrej myśli i uważają, że dalsze wzorowanie się na komarach pozwoli w przyszłości wyeliminować także te niedogodności.
źródło: gizmag