Grupa zapaleńców z Holandii wpadła na szalony pomysł wyzbierania za Pacyfiku wszystkich plastikowych odpadków i utworzenia z nich wyspy. Jak utrzymują, śmieci wystarczyłoby na utworzenie drugich Hawajów (powierzchnia ok 10000 km kw.). Ale co dalej? Oczywiście osiedlić się. Projektanci z Whim Architects zakładają, że wyspa może być w pełni samowystarczalna i zasiedlona przez osoby, które ucierpiały w wyniku klęsk żywiołowych. Planowana lokacja wyspy to przestrzeń gdzieś pomiędzy San Francisco i Hawajami.

Co do szczegółów funkcjonowania wyspy to ma być ona zasilana przez elektrownie wiatrowe i energię wytwarzaną przez fale oceanu. Jedzenie pochodzić ma z upraw morskich roślin i szeroko pojętej marikultury. Wszelkie odpadki biologiczne maja być kompostowane i przetwarzane na naturalny nawóz. Budynki, tworzone w zgodzie z naturą, mają zapewnić schronienie przyszłym mieszkańcom.

Niestety, oceniamy ten projekt jako skrajnie utopijny. Po pierwsze, komu będzie chciało się zbierać z oceanu wszystkie butelki. Po drugie, skąd wziąć na to pieniądze. Po trzecie, jak nakłonić ludzi do zamieszkania na czymś z czego jeszcze niedawno pili. Po czwarte, projekt jest jeszcze w baaaardzo wczesnej fazie (co widać po jakości wizualizacji). I po piąte, raczej mało kto traktuje go poważnie, co widać na stronie twórców w dziale sponsoring.

Zdecydowanie bliższy realizacji jest projekt gwieździstych wysp.

źródło: recycledisland.com