Tak :) Nic dodać, nic ująć. Marsz śledzia zagraża przyrodzie. Tak informuje WWF. Inicjatywa ta koliduje z przyrodniczą funkcją tego miejsca jako ostoi ptaków i fok w tej części wybrzeża. Mimo to, impreza zostanie po raz kolejny zorganizowana w tym samym kształcie i to pod patronatem Dyrektora gdyńskiego Urzędu Morskiego ? ustawowego organu sprawującego nadzór nad ochroną i użytkowaniem morskich obszarów Natura 2000!

ryfmew_baltyckie

Marsz śledzia to coroczna impreza przygotowana przez Stowarzyszenie Studiów i Analiz Bezpieczeństwa. Według organizatorów Marszu ma on otworzyć dla turystyki i rekreacji płyciznę na Zatoce Puckiej, ciągnącą się między Kuźnicą na Półwyspie Helskim a Rewą koło Gdyni. Problem w tym, że organizatorzy zapomnieli o przyrodniczej funkcji tego miejsca i rozdeptują jedyną ostoję w tej części wybrzeża, gdzie foki mogły dotąd znaleźć bezpieczne wytchnienie. Miejsce to zwane Ryfem Mew (Mewią Rewą, Rybitwią Mielizną, Suchą Rewą) to, przy niskim poziomie morza, parokilometrowa piaszczysta łacha. Współcześnie ssaki te nie mogą nigdzie w Polsce znaleźć naturalnego miejsca na odpoczynek. Ani jeden metr naszych brzegów nie jest chroniony przed ingerencją człowieka. Gdziekolwiek foki próbują wyjść na brzeg i odpocząć, są płoszone przez plażowiczów albo amatorów sportów wodnych. Ryf Mew to ich historyczne siedlisko ? ?łóżko? o dwóch funkcjach ? służące regeneracji sił oraz rodzeniu i odchowaniu młodych. Jednocześnie jest to obszar Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, chroniony dyrektywami tzw. siedliskową i ptasią UE w ramach systemu NATURA 2000. Uczestnicy marszu, jest ich około 100, mają przejść środkiem tego miejsca. Obecność tylu ludzi, hałas i zniszczenia dokonane przez idących to niebezpieczeństwo nie tylko dla fok, ale też dla odpoczywającego na tej piaszczystej łasze wodnego ptactwa ? łabędzi, kormoranów, mew, rybitw, czapli, sieweczek, biegusów i kaczek. Czy ktoś z nas chciałby, aby po jego kanapie odbywał się spacer dziesiątków lub setek ludzi? ? pyta Paweł Średziński z WWF Polska. - Bardzo trudno zrozumieć, dlaczego trasy tego marszu nie można było poprowadzić tak, aby omijała to wrażliwe i cenne miejsce. Czyżby organizatorom, w tym władzom Urzędu Morskiego zależało na zniszczeniu tego niezwykłego siedliska? Na trasę marszu nadawałyby się świetnie szlaki położone na lądzie, które prowadzą przez atrakcyjne krajobrazowo obszary Kaszub. Amatorzy turystyki ekstremalnej mogliby też pomóc w ratowaniu linii brzegowej Półwyspu Helskiego od strony Zatoki Puckiej, gdzie właściciele miejscowych kempingów zasypują piaskiem miejsca rozrodu i schronienia ryb, niszcząc je bezpowrotnie. Marszu Śledzia w tej formie być nie powinno ? mówi Paweł Średziński z WWF Polska. ? Strefa brzegowa i wody Bałtyku należą do najbardziej zatłoczonych miejsc na świecie. Są eksploatowane ponad zdolność regeneracji. W cywilizowanych krajach myśli się o zmianach. Rząd Francji masowo wykupuje tereny brzegowe z rąk prywatnych, aby były one publiczną przestrzenią i stosownie do potrzeb zarządzane i chronione. Organizatorzy Marszu Śledzia z roku na rok starają się swoje przedsięwzięcie nagłośnić i powiększyć liczbę jego uczestników, wplątując w swój ?wyczyn? jakiś polityków lub instytucje. ? zwraca uwagę Anna Dębicka, kierownik projektu WWF ?Ssaki bałtyckie?. - W tym roku przynętę podłożono Dyrektorowi Urzędu Morskiego. Zamiast ją obwąchać nosem swoich ekspertów od ochrony środowiska połknął haczyk, a organizatorzy dostali przyzwolenie na podeptanie dziewiczego piasku - niechybnie przyszłego rezerwatu. Marsz ściągając uwagę turystów na Ryf, spokojne miejsce tradycyjnych połowów żakowych lokalnych rybaków, generuje więcej potencjalnych szkód niż pożytku ? dodaje Krzysztof Skóra ze Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego w Helu.- Zapowiadane i anonsowane sprzątanie byłego poligonu Kriegsmarine, a potem Marynarki Wojennej RP to raczej pro-ekologiczny blef, choć organizatorzy na swojej stronie internetowej zapewniają, że są ?świadomi ekologicznie?. źródło: wwf