radiationsymbol

Zainspirowana niemieckim filmem Die Wolke, który zadebiutował w niemieckich kinach co prawda w 2006 roku, ale nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, a miałam okazję obejrzeć go wczoraj w TVP1, postanowiłam napisać co nieco na temat elektrowni atomowych, ich przyszłości, ich przyszłości w Polsce, naszych (moich) obawach i uprzedzeniach itp. Zanim jednak zacznę się rozwodzić na temat (nie) bezpieczeństwa istnienia takich elektrowni, polecam wam zapoznanie się z prezentacją Power Point aut. Grzegorza Wrochny z Instytutu Problemów Jądrowych, dla wyjaśnienia szczegółow stanu faktycznego. A znajdziecie ją tutaj. Zacytuje autora prezentacji:

"Przed samochodem musiał biec człowiek z czerwoną flagą, a krowy na widok pociągu miały przestać dawać mleko."

Chodzi oczywiście o strach przed nowymi technologiami. To całkiem normalne, że odczuwamy lęk albo uprzedzenie do tego, co nowe. Ale po pewnym czasie przyzwyczajamy się do wszystkiego (bądź tego nie akceptujemy). Skłamałabym gdybym napisała, że nigdy nie bałam się przejeżdżania przez mosty nad rzekami albo latania samolotem. Swoją drogą do samolotu nie wsiadłam po dziś dzień. To inny lęk niż taki, który budzi się we mnie, gdy myślę o tym, że kilkaset kilometrów od mojego domu może kiedyś będzie stała jądrowa elektrownia. Czuję zrozumienia dla tych, którzy tak się przed tym bronią. Gdyby nie wybuch w Czarnobylu, sądzę, że nie miałabym takich wątpliwości, nie widziałabym tego potencjalnego zła, nie czułabym niepokoju. Wrócę na krótką chwilę do historii. Katastrofa w Czarnobylu - katastrofa nuklearna mająca miejsce 26 kwietnia 1986, do której doszło w wyniku wybuchu wodoru z reaktora jądrowego bloku nr 4 elektrowni atomowej w Czarnobylu. Ocenia się, że była to największa katastrofa w historii energetyki jądrowej i jedna z największych katastrof przemysłowych XX wieku. Jest to jednocześnie jedyny incydent w dziejach, który został zakwalifikowany do siódmego, najwyższego stopnia w skali INES. W wyniku awarii skażeniu promieniotwórczemu uległ obszar od 125 000 do 146 000 kilometrów kwadratowych terenu na pograniczu Białorusi, Ukrainy i Rosji, a wyemitowana z uszkodzonego reaktora chmura radioaktywna rozprzestrzeniła się po całej Europie. W efekcie skażenia ewakuowano i przesiedlono ponad 350 000 osób. 25 kwietnia 1986 personel obsługujący reaktor czwarty w elektrowni jądrowej w Czarnobylu prowadził przygotowania do bardzo niebezpiecznego testu, który miał zostać przeprowadzony następnego dnia. Eksperyment powinien być przeprowadzony dwa lata wcześniej, przed oddaniem reaktora do eksploatacji. Jednak wówczas jego wykonanie zagrażało przedplanowemu oddaniu reaktora do eksploatacji i odłożono go na później, łamiąc jeden z przepisów eksploatacji reaktorów. Kiedy naukowcy dowiedzieli się, co się stało w Czarnobylu i jakie błędy popełnili pracownicy, nie mogli uwierzyć w to co się stało. Jerzy Kozieła, który większość swojego życia spędził za pulpitami rektorów wspomina: "Zastanawiałem się, czy tych kilkunastu ludzi po prostu naraz nie oszalało." Wybuch elektrowni jądrowej w Czarnobylu był wybuchem chemicznym a nie jądrowym i został spowodowany przez szereg błędów. Pierwszym i podstawowym błędem, było zainstalowanie złego reaktora. Reaktor RBMK-1000, jaki zamontowano w Czarnobylu, był reaktorem "o dodatnim sprzężeniu zwrotnym" to znaczy że podczas awarii moc reaktora wzrasta, nawet tysiąckrotnie. W innych reaktorach, w takiej sytuacji reakcja wygasa (na przykład w zwykłym wodnym reaktorze energetycznym, takim jaki planowano zakupić dla Żarnowca, w razie przegrzania reakcja "siada", ponieważ woda będąca moderatorem wyparowuje, przez co neutrony są słabiej wyhamowywane). Budowa reaktorów, o dodatnim sprzężeniu zwrotnym, była zabroniona nawet w ZSRR.. Aby go wybudować musiano zmienić prawo atomowe. Głównymi powodami, dla których zdecydowano się na jego budowę były: niska cena oraz łatwość wytworzenia Plutonu-239, który jest używany do celów militarnych. Kolejnym nieporozumieniem jest to, że owa elektrownia miała bardzo słabe zabezpieczenia. Jednak mimo tych wad reaktor pracował przez dłuższy czas i pracowałby pewnie do dzisiaj, gdyby nie przeprowadzono "eksperymentu". Chciano sprawdzić, jak długo podczas ewentualnej awarii, rozpędzona turbina będzie napędzać generator. Paradoksalnie, eksperyment ten miał zwiększyć bezpieczeństwo pracy. Należało symulować sytuację awaryjną, więc pracownicy wyłączyli wszystkie systemy alarmowe, aby nie przerwały eksperymentu. Co było potem, wszyscy wiemy. Ok. Miałam wtedy dwa lata. Nie pamiętam, kiedy dowiedziałam się o wybuchu w Czarnobylu. Byłam pewnie w szkole podstawowej. Kiedyś oglądałam również wiele filmów dokumentalnych na ten temat, było to chyba przy okazji planów budowy elektrowni atomowej w Polsce. Widziałam zdjęcia, słuchałam o skutkach, o powodach, o ofiarach, o cierpieniu i skażeniu i w końcu o tym, że to był błąd ludzi. I na pewno moja wiedza na temat pracy takich rektorów jest znikoma, ale w końcu nie jestem ani fizykiem ani chemikiem, wystarczy mi to, co wiem. Nawet by napisać tego posta. three_mile Podobno problemy w pracy reaktorów jądrowych są systematycznie zgłaszane i tych zgłoszeń wcale nie jest tak mało, jednak to tylko niesprawdzone informacje, które wyczytałam w googlach. Z drugiej strony, skoro już wiemy, jakie były powodu katastrofy w Czarnobylu, to dlaczego wciąż boimy się i protestujemy przed wybudowaniem elekrtowni w Polsce? Samoloty też się rozbijają, mimo wszystko są najbezpieczniejszym środkiem transportu. Nawiążę do sytuacji w Niemczech. Kurt Beck (SPD) zażądał, by w niemieckiej konstytucji zapisać, że w kraju nie będą działać żadne elektrownie atomowe. To odpowiedź na pomysły chadeków, którzy w obliczu drożejącej ropy naftowej chcą rozwijać energetykę atomową. W ten sposób znowu rozgorzał spór o przyszłość niemieckich reaktorów atomowych, który napędza niemiecką politykę od ćwierćwiecza. Z formalnego punktu widzenia los działających dziś w Niemczech 17 elektrowni atomowych (to z nich pochodzi jedna czwarta prądu produkowana w Niemczech) jest przesądzony. W 2022 r. ma zostać wyłączona ostatnia z nich - elektrownia Neckarwestheim. Tak przewiduje przeforsowana osiem lat temu przez koalicyjny rząd SPD i Zielonych nowelizacja prawa o energetyce atomowej. Publicyści ochrzcili zmianę "Atomausstieg" - wyjście z atomu. Nowe przepisy zabroniły też koncernom energetycznym budowy nowych reaktorów. By wypełnić lukę, jaka powstanie na rynku energetycznym, ówczesny niemiecki rząd zaczął wspierać budowę elektrowni gazowych i nowoczesnych węglowych. Niemcy zabrały się też do rozwoju energetyki czerpiącej ze źródeł odnawialnych. W kraju ruszyła budowa elektrowni wiatrowych i słonecznych. Dziś jedna dziesiąta produkowanego w Niemczech prądu pochodzi właśnie z nich. Dziś jednak sami Niemcy widzą, że nie za bardzo stać ich na zamykanie elektrowni tylko po to, by zaspokoić ambicje polityków. Gdy w 2001 r. przypieczętowano Atomausstieg, popierała go większość Niemców. Dziś zwolenników i przeciwników atomu jest tyle samo, choć tych pierwszych coraz więcej przybywa. Wielu zwolenników elektrowni atomowej, by przekonać do siebie ekologów przytacza opinie Jamesa Lovlocka, słynnego twórcy hipotezy Gaja, według której ziemia tworzy jeden superorganizm. "Zieloni muszą zrezygnować z protestu przeciw energii jądrowej. Zagrożenia z nią związane są niczym w porównaniu z prawdziwą katastrofą, jaką byłyby fale nieznośnego gorąca, podniesienie się poziomu oceanów, groźba zalania wszystkich nadbrzeżnych miast świata" - głosi Lovelock. "Nie twierdzę, że energia jądrowa jest długookresowym lekiem dla naszej niedomagającej planety, czy też rozwiązaniem wszystkich naszych problemów. Uważam jednak, że to jedyne skuteczne lekarstwo, jakim dziś dysponujemy" - puentuje brytyjski ekolog. Mimo opinii guru zielonych, Greenpeace często przeprowadza akcje, podczas których jego aktywiści przykuwają się do bram elektrowni lub wieszają transparenty. Najczęściej wszystko to dzieje się w okolicach charakterystycznej stożkowatej budowli, uporczywie nazywanej przez wielu kominem. W rzeczywistości jest to chłodnia kominowa. Nie wydobywają się z niej spaliny, ale para wodna. Nagrzana woda, która przeszła przez turbiny, chłodzona jest powietrzem właśnie w tej imponującej budowli. W środku takiej chłodni panują tropikalne warunki - wilgotność sięga 100 procent, a temperatura jest bliska 50 stopni. Elektrownie jądrowe działają w 13 z 25 państw członkowskich Unii Europejskiej. Europa zależy dziś energetycznie od importu, szczególnie z Rosji. Jeśli rozwój europejskiej produkcji oraz konsumpcji utrzyma się i jeśli nie zmieni się ostrożne podejście do elektrowni jądrowych, energetyczna przyszłość jawi się niepewnie. Obecnie kraje Unii importują 50 procent potrzebnej im energii. Według analiz, w 2030 roku udział importu wzrośnie do ponad 70 procent. Polska będzie sprowadzać - głównie z Rosji - jeszcze więcej, bo około 80 procent gazu, a ropy - 90 procent. gmapsxeu Budowę elektrowni jądrowej zaplanował dwa lata temu rząd PiS. Miała powstać po 2020 r. W ciągu tych dwóch lat Rumuni ukończyli nowy blok jądrowy, kończą się budowy nowych siłowni we Francji i w Finlandii, Bułgaria rozstrzygnęła przetarg na nową elektrownię, Turcja przetarg rozpisała. Decyzję w sprawie budowy podjął Egipt. Atomowi potentaci - Rosja, USA, Chiny - stawiają nowe bloki. Energetykę jądrową wsparł w oficjalnej uchwale Parlament Europejski. Tymczasem w Polsce nic się nie dzieje. Rząd PiS zdawał się wierzyć, że skoro wpisał elektrownię jądrową do rządowej strategii, to wybuduje się sama. Teraz rząd PO chowa głowę w piasek. Źle czy dobrze? Czy elektrownie atomowe faktycznie rozwiążą nasze problemy? Dlaczego Niemcy tak uciekają od energii atomowej, które przecież przyniosła im "same plusy"? Jak to jest naprawdę? Profesor Krzysztof Żmijewski twierdzi, że budowa elektrowni jądrowej nie rozwiąże niestety żadnego z problemów polskiej energetyki. Dodatkowo przeważająca większość Polaków nie chce przekształcenia naszego kraju w mocarstwo jądrowe. Również problem bezpieczeństwa energetycznego i politycznej suwerenności nie zmusza nas do pójścia śladami Japonii. Jesteśmy w NATO i UE, mamy własne paliwa i najmniejszą ze wszystkich państw Unii zależność od importu. Pozostaje jednak kwestia uprawnień do emisji CO2 i dramatyczne konsekwencje ekstremalnie wysokiego nawęglenia polskiej gospodarki i polskiej energetyki. Zapraszam tu. Możecie zapoznań się z całym wywiadem z prof. Żmijewskim. Temat rzeka i chyba muszę w tym miejscu zakończyć pisanie, ponieważ nikt nie ma przyjemności z czytania tak długich postów :) źródło: wikipedia, chemia, salon24, google, gazeta wyborcza